Oktoberfest i Monachium

Powrót
WPISZ I KLIKNIJ ENTER
Ostatnio dodane

Chyba wszyscy wiedzą, czym jest Oktoberfest. Największe skupisko piw w jednym miejscu (w Monachium) i zabawy od rana aż do wieczora. Niestety gastronomia w namiotach Oktoberfestu ogranicza się do kurczaka z rożna, precli, i różnych innych – przygotowanych specjalnie pod turystów przekąsek, jak knedle, kiełbaski no i króla festiwalu: piwo

Obok namiotów znajdziemy budki z fish and chips (sic!), burgerami, kebabem i innymi propozycjami rodem z Mielna w sezonie. Czyli nie warto zmarnować naszych euro, kiedy w Monachium roi się od dobrych restauracji prawie z całego świata.

Do Monachium przyleciałem na weekend ze względu na Oktoberfest, z zamiarem odhaczenia go na mojej To Do List before 30s. Mieszka tam moja dobra koleżanka u której zawsze mogę przenocować, i z którą testujemy różne kuchnie/restauracje tego miasta.

Wiedząc że jest pewne ryzyko, że do namiotów Oktoberfestu w ogóle nie wejdziemy, a już na pewno nie zjemy nic porządnego podjęliśmy decyzję, że idziemy odwiedzić lokalną restaurację specjalizującą się w bawarskich tapas – bapas – przy ulicy Leopoldstraße 56A. Właściciele mieli pomysł na lokal podobny do tych, które znajdziemy w Hiszpanii. Małe porcje potraw lokalnych za małe pieniądze jako przekąska do piwa/wina. Niestety, po wejściu do Bapas, sprawdzenia menu i talerzy gości, zrezygnowaliśmy z pomysłu i postanowiliśmy poszukać czegoś innego. Ceny były podobne do normalnej porcji sznycli lub kiełbasek.

Pod numerem 44 ulicy Leopoldstraße znajdziemy wietnamską restauracje, Bami House 1976. Jest to wietnamska restauracja z prawdziwego zdarzenia, nie mająca nic wspólnego z naszym „Wietnamczykiem”, popularnym w Polsce.

Wystrój przypomina ruchliwe ulice Hanoi, zapachy są z tego regionu, ale tutaj dbałość o higienę jest zdecydowanie większa niż w Wietnamie

Bierzemy stolik, dostajemy menu (pogląd tu). Menu małe, ale jest lekki Sajgon z niego. Mamy w nim trzy różne języki, więc jak ktoś nie wie co jest co, to personel z chęcią pomoże po angielsku lub niemiecku.

Bierzemy po Special Kombo czyli sajgonki (znane tam jako Gỏi cuốn) z wołowiną i królem zup, Phở z wołowiną. Do popicia wietnamski lager, Saigon.

Jako pierwsze podają nasze „sajgonki”, które nie mają nic wspólnego z tymi, które zobaczymy w Polsce, czyli smażonymi Chả giò. Do gỏi cuốn podany był  sos orzeszkowy, który świetnie komponował się z wołowiną. Idealny starter  i kompan do zimnego piwa.

I główne danie. Phở. Najbardziej popularna zupa kuchni azjatyckiej. Jest ona czymś w rodzaju rosołu (kurczak, wołowina, wieprzowina lub tofu) z makaronem ryżowym (bánh phở), przyprawiona ziołami, szczególnie kolendrą i sosem rybnym – zawiera prawie 20 różnych składników.

Dostałem taką małą bombę smakową. Zapachy i smak nie do opisania. Oczywiście jako fanatyk ostrego, doprawiłem ją sosem srichacha i to było to, co doprowadziło do niesamowitości smaku.
Wszystko pięknie się komponowało, od ostrości po świeżość składników, a także ich ilości. Aż do następnego dnia nie mogłem nic zjeść z powodu przejedzenia.

Za wszystko wyszło 14 euro, więc jak na warunki niemieckie całkiem dobrze.

Czy wróciłbym do tego miejsca? Oj tak, było warte każdego euro.

Wszystko pięknie podane i smaczne. Personel także na plus.

Ale co to za Bawaria by była, gdybyśmy czegoś tłustego nie zjedli. I tak w drugim dniu poszliśmy do Haxnbauer, przy ul. Sparkassenstraße 6 koło Placu Mariackiego (Marienplatz), czyli starówki Monachium.

Haxnbauer, to nic  innego, niż golonkarnia (z bawarskiego słowa haxn co oznacza golonkę), specjalizują się w tym.

Już przy wejściu czuć i widać jak owe  golonki się robią. Personel, ubrany w stroje z początku XX wieku poprowadzi nas do naszego stolika. Lokal także przypomina dawne czasy. Menu po angielsku i niemiecku, a personel pomoże nam z wyborem dań.

Zamawiamy po piwie (pszeniczne robione w lokalu), ½ golonki z knedlem i kiełbaski z Norymbergii (Rostbratwürstel).

Piwko szybko podane, idealny Hefe-Weizen, taki jak lubię. Mało chmielony, słodkawy aromat i fajnie spieniony.

Po chwili podają nasze dania Rostbratwürstel z kiszoną kapustą i pikantną musztardą oraz golonka z knedlami.

Na pierwszy ogień idą kiełbaski. Dobrze grillowane, chrupiąca skórka i doprawione. Pasujące idealnie z kapustą, ale brakowało mi kawałka chleba.

Golonka podana do stołu. Pierwsze wrażenie dość pozytywne. Piękny zapach skórki, dość chrupiąca, mięso także dobre, ale niestety nie zachwyciło mnie. W Polsce miałem okazje zjeść o wiele lepsze golonki. Brakowało mi trochę ostrej musztardy do tego i o 10 minut dłużej pieczenia.  Ale o gustach się nie dyskutuje, jak się mawia.

Za wszystko zapłaciliśmy 40,90 euro czyli całkiem dobrze, jak na taką lokalizację. Czy warto tu przyjść? Ja raczej drugi raz tam nie wrócę, no może jak będę z kimś, kto ma sny o golonkach 🙂 Ale jak kogoś dopadnie głód, a będzie na Marienplatz, to zamiast odwiedzić popularne browary, może zboczyć z głównej drogi.

Orientacyjne ceny noclegów w Monachium

Booking.com